543 |
aaa4
Kujon
|
-Byc moze. Jak bogowie pozwola. Jezeli nie ja, to jeden z moich braci. Niewykluczone, ze spotkacie sie z Drogim Leonem. Zostal wyslany do Elvandaru i jezeli nic zlego mu sie nie przydarzy, byc moze trafi tutaj z pismami od krolowej Aglaranny. Dobrze by bylo dowiedziec sie, jak sobie Elfy radza.
Na dzwiek imienia krolowej Elfow Tomas, wyrwany ze swoich snow na jawie, podniosl raptownie glowe. Dolgan pykal fajke i kiwal powoli glowa. Grimsworth zwrocil sie bezposrednio do Tomasa. -Przynosze ci wiadomosc od ksiecia Borrica, Tomas. - To Grimsworth wlasnie jakis czas temu zaniosl pierwsze wiesci od Krasnoludow oraz informacje, ze Tomas jest caly i zdrow. Tomas chcial powrocic do Armii Krolestwa razem z nim, lecz Straznik Natalski zdecydowanie odmowil tlumaczac, ze przemieszcza sie bardzo szybko i po cichu, a dodatkowa osoba zwieksza ryzyko wykrycia przez wroga. Grimsworth mowil dalej: - Ksiaze cieszy sie bardzo, ze dobry los czuwal nad toba i ze pozostajesz w dobrym zdrowiu. Przesyla takze smutne wiadomosci. Twoj przyjaciel Pug dostal sie w rece wroga w czasie pierwszego napadu na oboz Tsuranich. Ksiaze prosil przekazac, ze dzieli twoj bol po stracie przyjaciela. Tomas wstal bez slowa i wszedl do jaskini. Usiadl ciezko na samym koncu i pozostawal nieruchomy jak otaczajace go skaly. Po pewnym czasie ramiona zaczely mu drzec. Dygotanie nasilalo sie i po paru minutach Tomas trzasl sie caly jak lisc na wietrze. Zeby szczekaly jak w ataku febry. Po policzkach splywaly strumienie lez. Tomas poczul, jak z wnetrza unosi sie ku gorze fala goraca. Zelazna piesc dlawila go za gardlo. Chwytal lapczywie powietrze ustami. Cialem wstrzasalo straszne, bezglosne lkanie. Kiedy bol stawal sie nie do zniesienia, poczul nagle, jak gdzies gleboko w jego wnetrzu rodzi sie zalazek zimnej, nieopanowanej furii. Lodowaty, wyrachowany gniew narastal, pial sie ku gorze, wypychajac goracy bol zalu i smutku. Kiedy wyszedl z jaskini i wszedl w krag swiatla z ogniska, Dolgan, Grimsworth i reszta Krasnoludow spojrzeli na niego. Tomas zwrocil sie do Straznika. -Przekaz, prosze, Ksieciu, ze jestem mu wdzieczny i dziekuje za pamiec o mnie. Grimsworth skinal glowa. -Na pewno przekaze, chlopcze. Wydaje mi sie, ze Ksiaze nie mialby nic przeciwko temu, zebys udal sie do Crydee, jezeli oczywiscie chcialbys wrocic do domu. Jestem przekonany, ze twoj miecz przydalby sie ksieciu Lyamowi. Tomas zastanawial sie przez kilka chwil. Co prawda dobrze by bylo wrocic w rodzinne strony, lecz przeciez po powrocie na zamek bylby tylko jeszcze jednym terminatorem, nawet jezeli nosil bron. Zezwoliliby mu na uczestniczenie w walce tylko w razie napadu na zamek. Na pewno nie zgodziliby sie jednak, by bral udzial w wypadach na teren zajety przez wroga. -Dziekuje, Grimsworth, ale chyba zostane tutaj. Sporo tu jeszcze roboty. Moze sie przydam. Mam do ciebie tylko prosbe, abys przekazal mym rodzicom, ze miewam sie dobrze i ze mysle o nich. - Usiadl i po chwili dodal: - Jezeli przeznaczeniem moim jest, zebym powrocil do Crydee, powroce. Grimsworth spojrzal twardo na Tomasa i juz chcial cos powiedziec, gdy spostrzegl, ze Dolgan lekko pokrecil glowa. Straznicy Natalscy, lepiej niz inni mieszkancy zachodu, wyczuwali rozne niuanse obecne w zyciu Krasnoludow i Elfow. Dzialo sie tutaj cos, co nalezalo wedlug Dolgana pozostawic na razie w spokoju. Grimsworth sklonil lekko glowa, zdajac sie na doswiadczenie i madrosc wodza Krasnoludow. Po skonczeniu posilku wystawiono warty, a reszta przygotowala sie do snu. Kiedy ogien przygasl, Tomas uslyszal znowu jakby z wielkiej oddali dochodzace dzwieki nieziemskiej muzyki i zobaczyl tanczace cienie przeszlosci. Zanim zapadl w gleboki sen, ujrzal wyraznie jedna, oddalona od reszty i stojaca w mroku postac. Byl to wysoki, poteznie zbudowany wojownik z okrutnym grymasem malujacym sie na twarzy. Mial na sobie snieznobialy kaftan z [link widoczny dla zalogowanych] na piersi zlocistym smokiem. Tomas stal przycisniety plasko plecami do sciany tunelu. Twarz rozjasnil mu nagle straszny i okrutny usmiech. Oczy mial szeroko otwarte. W mroku widac bylo bialka otaczajace bladoniebieskie zrenice. Stal bez ruchu sztywno wyprostowany. Palce prawej dloni zamykaly sie i otwieraly rytmicznie na rekojesci bialo-zlotego miecza. Przed oczami przesuwaly sie drgajace swietliscie obrazy. Wysocy, poruszajacy sie plynnie i z godnoscia ludzie dosiadajacy grzbietow smokow, zamieszkujacy wysokie sale gleboko pod ziemia. Slyszal w uszach odlegle tony przedziwnej muzyki i nie znany mu jezyk. Dawno wymarla rasa wolala do niego z otchlani: to ona wykonala jego zbroje i orez, ktore nie byly przeznaczone dla czlowieka. Naplywaly nastepne wizje. Zazwyczaj potrafil zapanowac nad przychodzacymi do niego obrazami. W takich chwilach jak ta, kiedy roslo w nim napiecie i nieopanowane pragnienie walki, wizje przybieraly realne wymiary, nabieraly kolorow i slyszal rozne dzwieki. Az do bolu wytezal sluch, aby wylapac poszczegolne slowa. Naplywaly ledwo slyszalne i bywaly chwile, ze prawie je rozumial. Potrzasnal glowa, zmuszajac sie do powrotu do terazniejszosci. Rozejrzal sie po ciemnym chodniku. Juz dawno przestal sie dziwic, ze widzi w mroku. Pomachal do Dolgana, ktory stal w milczeniu na pozycji kilkanascie metrow dalej, po drugiej stronie krzyzujacych sie tuneli, na czele swego oddzialu. Krasnolud odpowiedzial machnieciem reki. Po obu stronach szerokiego chodnika czailo sie szescdziesieciu Krasnoludow czekajac, aby zatrzasnac pulapke. Czekano na kilkunastu ludzi Dolgana, ktorzy uciekajac przed oddzialem Tsuranich, prowadzili wroga w potrzask. Poderwali glowy. W oddali, w mroku chodnika uslyszeli narastajacy tupot nog. Po chwili dobiegl ich takze szczek broni. Cialo Tomasa napielo sie. Dojrzal kilku cofajacych sie tylem Krasnoludow, broniacych sie przed nacierajacymi Tsuranimi. Kiedy mijali wylot bocznego chodnika, nawet drgnienie powieki nie zdradzilo, ze zauwazyli czekajacych po obu stronach towarzyszy. Gdy tylko pierwsi zolnierze wroga mineli tunel, Tomas wyskoczyl do przodu. -Teraz! - krzyknal i ruszyl do ataku. Tunel wypelnil sie nagle klebowiskiem wpadajacych na siebie i krecacych w kolko cial. Tsurani byli przewaznie uzbrojeni w szerokie miecze, ktore nie nadawaly sie zbytnio do walki na bliski dystans. Krasnoludy poslugiwaly sie z wielka wprawa krotkimi toporami i mlotami. Tomas cial szeroko mieczem i na ziemie padlo kilka cial. Niesione przez Tsuranich pochodnie to przygasaly, to buchaly pelnym plomieniem, rzucajac na sciany i strop tunelu wsciekle tanczace cienie, tak ze trudno bylo sie polapac, kto wrog, a kto swoj. Z tylow oddzialu wroga doszedl ich krzyk i Tsurani poczeli sie wycofywac. Zolnierze z tarczami przedarli sie do pierwszego szeregu, tworzac z nich ruchoma sciane, ponad ktora ich towarzysze razili nacierajacych ciosami miecza. Krasnoludy nie mogly podjesc na tyle blisko, aby skutecznie uderzac w przeciwnika. Przy kazdym ataku sciana tarcz zatrzymywala sie w miejscu, a spoza niej na nacierajacego spadaly ciosy mieczow. Wrog wycofywal sie ku wyjsciu krotkimi [link widoczny dla zalogowanych] Tomas wysforowal sie do przodu. Majac miecz, siegal dostatecznie daleko, aby razic tarczownikow. Zwalil dwoch na ziemie, lecz ich miejsce zajela blyskawicznie kolejna para. Parl do przodu, a Tsurani powoli sie wycofywali. Dotarli do ogromnej sali wyrobiska, |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
543 |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.